Kobieta, jakiej pragnie twój mąż

Recenzja z magazynu "Płyń pod prąd" ****** Tego się nie spodziewałam… Jakiś czas temu odwiedziłam dawną znajomą z czasów, kiedy byłam jeszcze panną. Wymieniłyśmy się doświadczeniami i poradnikami na temat wychowania dzieci. Dostałam do przeczytania książkę (a właściwie zbiór artykułów) "No Greater Joy" (……) autorstwa Michaela i Debi Pearl. Kiedy ją czytałam, byłam przekonana, że znajdę tam kolejne dobre rady na temat wychowania dzieci, a znalazłam niesamowity artykuł o małżeństwie. Z narastającym zmieszaniem czytałam, jak żona może stać się dla swojego męża osobą, która go krępuje, która nieustannymi oczekiwaniami i sygnałami, że on ich nie spełnia, sprawia, że mąż staje się unieruchomiony jak mumia. Ten artykuł był o mnie... Nigdy nie chciałam taka być, a jednak taka się stałam. Sprawiłam, że mój mąż w niektórych dziedzinach nie mógł rozwinąć skrzydeł, gdyż to ja chciałam je rozwinąć. Pamiętam, ile razy dziwiłam się, że złościł się na mnie, choć wcześniej zgodził się, żebym zajęła się daną działalnością. Próbowałam "ukraść jego męskość swoim niezadowoleniem". Postanowiłam wtedy przeczytać całą książkę napisaną przez Debi Pearl "Żona, jakiej pragnie twój mężczyzna" (Oficyna Wydawnicza VOCATIO, Warszawa 2009), choć wcześniej nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić. Kiedy moja koleżanka dawała mi "No Greater Joy", wspomniała, że ta sama autorka napisała książkę dla żon, i to bardzo konserwatywną. Pomyślałam sobie: Cóż, ja też jestem konserwatywna i z pewnością nic mnie w niej nie zaskoczy… A jednak... Pierwszych dziewięć rozdziałów przeczytałam w jeden wieczór. Dotarło do mnie, że nie wykonuję swoich 100%, które deklarowałam w małżeńskim ślubowaniu, że zupełnie nie rozumiem, co do tych 100% należy. Byłam żoną od 15 lat i nie rozumiałam swojej roli! Uświadomiłam sobie, że nie byłam mądrą żoną, która buduje swój dom, ale tą, która go niszczy. Choć tak bardzo się tego wystrzegałam, zobaczyłam, że przez ostatnie lata starałam się zająć miejsce mojego męża. Nie byłam szyją, nie uciekałam się do manipulacji, nie pozwalałam sobie na otwartą wojnę z mężem i rządzenie w domu. A jednocześnie uświadomiłam sobie, że byłam w stanie permanentnej wojny z moim mężem, której kresem miało być spełnienie przez niego moich oczekiwań. Czyli kto tak naprawdę chciał rządzić? Zobaczyłam się w lustrze i postanowiłam coś z tym zrobić. Tego samego wieczoru poprosiłam mojego męża o wybaczenie tego, że nie wypełniałam swojej przysięgi małżeńskiej, a nawet więcej, że byłam dla niego jak zaciągnięty hamulec ręczny w samochodzie – da się jechać, ale trudno dobrze się rozpędzić i ostatecznie taka jazda grozi awarią samochodu. Wybaczył mi. Chciałabym zachęcić każdą żonę do przeczytania tej wspaniałej książki. Spełnieniem dla kobiety jest bycie najlepszą pomocą dla swojego męża. Przecież po to Bóg stworzył Adamowi Ewę. Ta rola nie zmieniła się do dziś! Dziękuję Bogu za autorów tej książki i za moją koleżankę, która mi ją podsunęła. - Stała Czytelniczka

Polecam każdej kobiecie, która nie jest szczęśliwa w małżeństwie i która ma trudności w małżeństwie. Warto wypróbować to, co jest w niej opisane, bo może uratować niejedno małżeństwo, które jest w fazie rozpadu... Książka jest konserwatywna, ale naprawdę rady w niej zawarte mogą zmienić życie wielu osób:) polecam, przecież nie zaszkodzi spróbować... A może uratujesz swoje małżeństwo:)